WARSZAWSKI
Opowieści z dawnych czasów – Beni Warshawsky
https://www.youtube.com/watch?v=RRtotZrDYlY
Opowieść 1: W dawnych czasach, to znaczy w latach 20-tych XIX-go stulecia, w Zduńskiej Woli dwóch żydowskich chłopców zostało porwanych. Porwani zostali do wojska carskiego i spędzili w służbie wojskowej 25 lat. Obydwaj wrócili, ale jeden jako Żyd, a drugi dokonał konwersji na wiarę chrześcijańską. Mieszkali obydwaj w Zduńskiej Woli i tam zmarli.
Minęło trochę czasu od ich śmierci, gdy mała dziewczynka zaczęła krzyczeć męskim głosem. Nikt nie wiedział, dlaczego, ani co się stało. Ktoś powiedział, że to musi być dybuk. Mój ojciec słyszał ją. Urodził się w 1906 r., więc przed pierwszą wojną światową był małym chłopcem.
Rabini zabrali się za egzorcyzmowanie dybuka z dziewczynki. Udało im się w końcu dybuka wyegzorcyzmować i zapytali dybuka, kim był. A dybuk odpowiedział im tylko “Layber Zelner Iz Oyl Nish Shlecht.” Layber Zelner był tym właśnie chłopcem, który nie dokonał konwersji. Layber Zelner był bratem pradziadka mojego ojca.
Ojciec opowiedział mi jeszcze inną ciekawą historię, która też działa się w czasach carskich. Pełno miał takich historyjek.
Opowieść 2: Pewien Żyd szedł sobie drogą przy torach kolejowych. Działo się to zimą. Szedł sobie, bo pewnie koło torów łatwiej mu się szło i po drodze natrafił na worek. Worek ten był zamknięty, a widniało na nim godło cara. Podniósł go. Worek ten był strasznie ciężki, więc pomyślał sobie “co z nim zrobić?” Zabrał go jednak i zaciągnął na posterunek policji, chcąc go tam oddać, ponieważ opatrzony był carskim godłem.
Policjant otworzył worek i okazało się, że był pełen monet. Wyjął jedną monetę i rzucił nią w kierunku Żyda, mówiąc “idź się Żydzie powieś.”
Opowieść 3: Był sobie raz Polak antysemita, pijak, który zawsze robił problemy. Kilku facetów zebrało się i „dali mu w kość”. Napadli na niego pewnej nocy i zasztyletowali go na śmierć. Przyjechała policja i zabrała ciało i na tym się skończyło, bo był z niego kawał łobuza.
Religious Life: Passover, Candles, Channukah, Simchas Torah, Religious Differences.
By Beni Warshawsky
They used to live a religious life. Everybody seemed to be quite religious. My grandfather was an Alexander Hassid. My father’s father was Dovid Alte. And my father’s side was Peshach Adle. And the xxxxx was Eshke Bube . I found her in Mertzedes.
My father had four brothers and a sister. He had a very large family and they were all killed. There was only one nephew who survived and he has two sons. One who lives in Miami and the other lives in Eretz Yisrael.
My mother’s family is not from Zdunska Wola. But she did live in Zdunska Wola after the war. There were four in her family. She had one brother and two sisters. One sister survived. All the sons were tailors except for one who ran away from home, moved to Paris and was an artist. But he was sent to Auschwitz from Paris with his family.
It was a long time ago that my father, Papda Sayde, XXX I was the only child. We lived in a very small apartment, at first in the Bronx and then in Brooklyn. So it was all very crammed together. We all lived in very close quarters. My father would come home from work, the candles would be lit, of course we had our matzahs that we would covered, we recited the Haggadah. I asked the XXXXX in Hebrew and in Yiddish and then we atecloyskes; that’s what Polish Jews called call Kneidlech – matzah balls.
My mother always lit three candles. Why the third one? There are different customs. Three is usually because there were only three in the family. Like my wife lights six, 2 + 4. Two is predominant.
My favourite festival? Chanukah. You light candles and get some presents. That was good. And some small change. That was also good. And I liked Simchas Torah. We used to get flags, an apple and a candle. We would march around with fire. That was great.
My father chose not to go to Israel. Were they Zionists? Yeah, I guess most Jews were pretty much Zionists in that sense except for maybe the Ger Hassidim didn’t go. But the Alexander Hassidim did go. Most Ger were there. The Alexander and Cots were probably there. Anyway, there was a lot of fighting between the secular.
I remember my uncle telling me, “you come home wearing Peyos.” And the secular, I don’t know whatever secular means, I don’t think there were any secular people there. But they would throw rocks at him and call him, “Di Turken kimmen,” “the Turks are coming.” He had to run away.
My father said he voted for the Pepe S, the Polish Socialist Party. He didn’t vote for the Jewish party, he voted for the Polish party.
My mother passed away six years ago. I remember when I went for the first time, she was very much against it. She would say, ‘be careful,’ and ‘watch yourself.’ I told her that things had changed but she really didn’t believe it.
Opowieści z niedawnej przeszłości – Beni Warshawsky
https://www.youtube.com/watch?v=CP0rIN7B2PA
Któregoś roku w Yom Tovim ludzie szli na Chol Hamoed aby powiosłowac na jeziorze. To było dosyć u nas popularne. Ojciec bardzo lubił wiosłować. Był także gimnastykiem. Należał do klubu gimnastycznego i dla zabawy chodził z kolegami wiosłować. Pamiętam, że w Zduńskiej Woli było jezioro.
W domu panowała prawdziwa bieda. Ojciec zaczął pracować w wieku sześciu lub siedmiu lat, pracując codziennie pół dnia. W trakcie pierwszej wojny światowej dziadek był krawcem. Były trudności ze zdobywaniem prowiantu. Babcia miała szafkę, w której trzymała chleb, zamykaną na kłódkę. Miała pięciu synów, a mój ojciec był najmłodszy. Każdy z nich był w stanie zjeść zapasy całej rodziny. A taki właśnie był zapas dla całej rodziny i tak to wyglądała sytuacja w czasie wojny.
Wiesz, ludzie nie mieli wtedy w domu własnych pieców. Więc wysyłali swój cholent do piekarza. No i raz otrzymaliśmy czyjś inny cholent i znaleźliśmy w nim świńskie nóżki. Straszna z tego wyszła afera. Wiem tylko, że długo tam nie chodził, bo musiał iść do pracy, ale to było „rebbe mit a congick”. Czy wiesz, co to znaczy “congick”? “Congick” to taki bicz. Tak!
No więc jak ktoś był grzeczny, to nie dostawał lania. Ale jak się było łobuzem, dostawało się lanie. Ja nie, bo słuchałem rabina i dobrze się uczyłem, więc nie wiem dokładnie jak mocne to lanie dostawali, ale to był taki mały skórzany bicz, który nazywał się „congick”. Z tego wynika, że życie dzieci w tamtych czasach było ciężkie. Nie były rozpieszczane, o nie. Tak rzeczywiście było.
Gdy ojciec był małym chłopcem, pies odgryzł mu kawałek łydki. Pies miał wściekliznę. Leczono to wtedy przez wypalanie tego miejsca palnikiem, czy coś w tym rodzaju. Myślę, że opieka lekarska w Zduńskiej Woli w tamtych czasach to ciekawy temat.